Wszystko na to wskazuje, że znany biznesmen z branży stalowej nie zakończył kolekcjonowania wyroków karnych. Najpierw legenda „Solidarności” z Huty Stalowa Wola z lat 80. skazana została prawomocnie za spowodowanie kolizji drogowej, nielegalne posiadanie broni, a także unikanie płacenia podatków i składek ZUS-u, a dwa lata temu m.in. za oszustwa finansowe względem podmiotów gospodarczych i państwowych oraz za działanie na niekorzyść własnych pracowników (43 zarzuty, wszystkie podtrzymane i to w dwóch instancjach).
Wiesław Wojtas z wyrokiem 4 lat pozbawienia wolności czeka obecnie na decyzję sądu (ta ma zapaść w Sądzie Okręgowym w Tarnobrzegu 9 września), czy będzie odbywał karę w więzieniu (jak miałoby to miejsce w przypadku zwykłego Kowalskiego) czy też na wolności – ze względu na rzekome dolegliwości zdrowotne – i wówczas w domu oczekiwałby na wynik kasacji złożonej przez adwokatów recydywisty do Sądu Najwyższego.
Okazuje się jednak, że Wiesław Wojtas w pełni zdrowia osobiście rozdawał niedawno pierwszą część swojej odezwy (kserowana bibuła dedykowana mieszkańcom Stalowej Woli), w której wiele instytucji państwowych przyrównał do mafii i z imienia i nazwiska wymienił wielu sędziów, prokuratorów, a zwłaszcza byłych partnerów biznesowych, których Wojtas nazywa od dawna w swoich rewelacjach „grupą przestępczą” i innymi pejoratywnymi określeniami z pogranicza działań mafijnych. Z tego powodu Prokuratura Rejonowa w Leżajsku wszczęła postępowanie w przedmiocie znieważenia urzędników państwowych. Co na to Wojtas? „Miałem już wezwanie na policję w tej sprawie, ale odmówiłem stawienia się” – opowiada recydywista z rozbrajającą szczerością. Czy zostanie więc jak każdy inny obywatel doprowadzony na przesłuchanie siłą? Czas pokaże. Póki co, Wojtas pisze pisma do polityków Prawa i Sprawiedliwości, którym zaręcza, że padł ofiarą dwóch sądów, jednej prokuratury, banku, notariusza, likwidatora jego firmy oraz wielu wspólników, a w układzie skierowanym przeciwko niemu działał też ktoś z Prokuratury Krajowej i Urzędu Skarbowego… Jeden sąd miał niszczyć dokumenty, inny ustawiać skład sędziowski (chociaż ten był losowany) itd.
Wiesław Wojtas w drugiej części odezwy kolportowanej pod koniec sierpnia w Stalowej Woli pisze m.in., że Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu, Sąd Apelacyjny w Rzeszowie i Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu współpracują z bandytami (czyli z ludźmi, których zdaniem dwóch sądów Wojtas okradł lub oszukał i to wielokrotnie, czego dotyczyły niemal wszystkie 43 zarzuty podtrzymane w sądzie I i II instancji). Wojtas twierdzi w najnowszej odezwie, że „3-osobowy skład rozpatrujący moją apelację był dość dziwny, choć nominalnie miał pochodzić z losowania: znalazło się w nim dwóch sędziów przeniesionych do Rzeszowa z Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu (Zygmunt Dudziński i Grzegorz Zarzycki), gdzie w I instancji zapadł wyrok dla mnie skazujący, a trzecia osoba była delegowana z innego sądu”. Innymi słowy sędziowie zachachmęcili coś z losowaniem… A dlaczego Wojtas nie ma zaufania do sędziów z Tarnobrzegu? Bo ci, jego zdaniem, fałszowali dokumenty sprawy. Wcześniej za to – jak twierdzi Wojtas – równie patologicznie (sformułowanie Wojtasa) oskarżała go prokuratura, której oskarżenia – według twórcy teorii spiskowej – miał pisać likwidator spółki. Ten zaś chodził na pasku – jak twierdzi Wojtas – złych biznesmenów, a pomagała mu informacjami jakaś tajemnicza ręka aż w Prokuraturze Krajowej i Urzędzie Skarbowym (Wojtas nie wskazuje w którym…).
Problem w tym, że Wojtas wymienia nie tylko instytucje, ale sędziów, prokuratora czy wiele innych osób z imienia i nazwiska i nazywa ich przestępcami. Czym to się zapewne skończy? Kilkoma pozwami cywilnymi z art. 212. (niezależnie od prowadzonej w Leżajsku sprawy zniesławienia sędziów i prokuratorów). Już wiadomo o przynajmniej trzech osobach, które deklarują, że na dniach założą sprawy Wojtasowi. Czy Wojtas będzie przepraszał tak jak w 2016 roku, kiedy w sądzie skorzystał z ugody, ukorzył się i wycofał się ze swoich ataków? „Nie jestem w stanie potwierdzić wszystkich informacji zawartych w materiałach medialnych, a opisanych w zarzutach 1, 2 i 3 prywatnego aktu oskarżenia datowanego 14 lutego 2014 r. i wyrażam ubolewanie, jeżeli oskarżyciel prywatny Jacek Bielecki doznał szkody z tego tytułu” – oświadczył formalnie Wojtas sześć lat temu.
W ulotce-odezwie, której ukazała się właśnie druga część, Wojtas ponownie atakuje tego samego Bieleckiego, którego przepraszał oraz opluwa wiele innych osób i instytucji. Wiadomo już, że tym razem wymienieni przez niego ludzie nie zgodzą się na „wyrażenie ubolewania” jak to miało miejsce w roku 2016. Ergo, 4 lata w więzieniu Wojtasa mogą zamienić się w pokaźniejszą ilość dni spędzonych w izolacji. Chyba, że Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu 9 września uzna, że Wojtas może robić samodzielnie zakupy w Stalowej Woli, gdzie widywany jest bardzo często, a nawet może samodzielnie roznosić po instytucjach swoje ulotki (co robił), ale ze względów zdrowotnych nie może pójść do więzienia, bo przecież nie jest zwyczajnym Kowalskim, tylko Wojtasem, który w swojej odezwie puszcza oko wiadomo gdzie, pisząc patetycznie: „wierzę w prawo i sprawiedliwość”. Pytanie tylko czy partia władzy wierzy recydywiście Wojtasowi, który oszukiwał nie tylko wspólników, a więc ludzi zamożnych, ale także zwyczajnych ludzi pracy, swoich własnych pracowników, za co został prawomocnie skazany w dwóch instancjach. A jak mówi katechizm katolicki, niedotrzymywanie umów z pracownikami, czyli niepłacenie za pracę jest jednym z grzechów wołających o pomstę do nieba. Sformułowanie biblijne, archaiczne, dosadne, ale jakże trafne.
Agnieszka Winnik
fot. Pixabay.com
Czytaj także: „Wyrwać murom zęby krat? Wojtas próbuje uniknąć więzienia”