W ostatnich miesiącach mamy coraz większe efekty produkcji energii elektrycznej z farm wiatrowych. Miniony weekend przyniósł kolejny rekord. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej oszacowało, że polskie farmy w miniony weekend wytworzyły w sumie 238,2 GWh energii elektrycznej, co stanowiło niemal 35 % dziennej produkcji netto w kraju – to jeden z wielu optymistycznych komunikatów PSEW z 2022 roku. Aby móc rozwijać pozyskiwanie energii z farm wiatrowych politycy muszą usunąć kłodę, która nazywa się potocznie zasadą 10H.
10H – pozostałość po kampanii wyborczej
OZE podobnie jak cała gałąź tzw. ekologicznych i niewęglowych źródeł energii nie były hołubione w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Zgodnie zobietnicami kampanijnymi, od 2016 r. Polska ograniczyła budowę farm wiatrowych poprzez nowe regulacje, czyli tzw. zasadę 10H. Przewiduje ona, że turbiny mogą być stawiane w odległości co najmniej 10-krotności długości łopaty wiatraka, czyli zasada ta wyklucza zdecydowaną większość kraju pod inwestycje tego typu. Wówczas straszono ludźmi niebezpieczeństwem awarii, spadającymi soplami, a nawet chorobotwórczością wiatraków…
„Zasada 10H nie ma racjonalnego uzasadnienia w oddziaływaniu turbin na człowieka czy na środowisko. Dlatego naszym zdaniem nie powinno jej w ustawie być. Nie jest zasadne tak daleko sytuować wiatraków od gospodarstw domowych. Właściwy kierunek to sytuowanie ich na planach miejscowych. Jednak tak jak wspomniałem, pozostawienie zasady 10H w projekcie nowelizacji jest wynikiem kompromisu. W większości krajów nie ma takich obostrzeń. Dlatego OZE mogą się rozwijać. Unia Europejska nie popiera tego typu barier w rozwoju odnawialnych źródeł energii”
– twierdzi Janusz Gajowiecki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
2020 – pierwsze obietnice liberalizacji prawa
Już w 2020 roku politycy zaczęli rozumieć, że był to błąd.
„Będzie nowelizacja ustawy zabraniającej stawiania wiatraków elektrowni wiatrowych w odległości od budynków mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości (tzw. 10H). Ustawa autorstwa posłów PiS, zwana też antywiatrakową, zablokowała rozwój elektrowni wiatrowych”
– pisał już w 2020 roku Konrad Bagiński na łamach serwisu Money.pl
„Jesteśmy w przededniu konsultacji zmian w tej ustawie. Temat jest wrażliwy społecznie, energia wiatrowa wywołuje spore dyskusje. Zdajemy sobie sprawę, że warunki prawne utrudniają takie inwestycje. Samorządy czekają na takie inwestycje, bo to szansa rozwojowa. Będziemy chcieli szeroko konsultować, by zredukować odległość ustawową, jeśli jest w planach zagospodarowania i zyska przychylność w konsultacjach”
– mówiła wówczas szefowa resortu rozwoju Jadwiga Emilewicz.
Co dalej z nowelizacją?
„Obecne prace nad nowelizacją ustawy postrzegam jako kontynuację projektu rozpoczętego przez minister Jadwigę Emilewicz w zeszłym roku. Nie doczekał on się dalszego procesu legislacyjnego najpierw ze względu na spiętrzenie prac nad Tarczami Antykryzysowymi podczas pandemii COVID, a potem zmiany personalne w resorcie rozwoju. Odkąd ministerstwem kieruje premier Jarosław Gowin, projekt przesunął się na kolejny etap legislacyjny tj. wszedł na agendę KPRM. Obecnie projekt czeka na wpis do wykazu prac legislacyjnych rządu”
– tłumaczy Janusz Gajowiecki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
„Ministerstwo długo pracowało nad tym projektem, uwzględniając różne opinie stron zaangażowanych w rozwój energetyki wiatrowej w Polsce. Chodzi tu w szczególności o lokalne społeczności czy Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska. Oczywiście, inwestorzy już chcieliby przygotowywać projekty i je realizować. Zdajemy sobie jednak sprawę, jak wygląda proces legislacyjny. Dlatego staramy się przedstawiać skutki regulacji i omawiać je ze wszystkimi stronami, by na etapie prac parlamentarnych zyskały one jak najszerszą akceptację. Jednocześnie projekt nowelizacji wpisuje się w pewnego rodzaju reformę podejścia do energetyki wiatrowej na lądzie. Ten sektor okazał się bardzo odporny na zawirowania koniunkturalne związane z pandemią COVID. Realizowane w ostatnich kilkunastu miesiącach inwestycje dostarczają wartości dodanej do naszej gospodarki. Dlatego nie dziwi nas fakt, że poddany konsultacjom społecznym projekt Krajowego Planu Odbudowy zakłada również uwolnienie rozwoju energetyki wiatrowej jako istotnej części gospodarki. Jednym ze sposobów pobudzenia gospodarki po kryzysie ma być właśnie lokowanie funduszy w takich sektorach, by były motorem całej gospodarki krajowej”
– dodaje prezes PSEW.
Jak czytamy na portalu Tygodnika Bydgoskiego w artykule Wolne polskie wiatraki? Czas na ukrócenie ery 10h i zielonych certyfikatów „Propozycja liberalizacji 10H uzyskała pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. „Trwają nadal prace nad nowelizacją ww. ustaw” – zapewniał resort. To jednak informacje z maja 2021 r. Wojna powinna przyspieszyć te prace. Tak się jednak nie stało.”
Jak zawsze w takich przypadkach należałoby zapytać, m.in. na ulicy Nowogrodzkiej, kto najwięcej zarabia na tym, by liberalizacji prawa i likwidacji zasady 10H nie było?